niedziela, 5 maja 2013

O1

Bilans: mała miska flaków. Dajmy na to, że ok 190 kcal. Wolę zaokrąglać.
Założyłam się z siostrą, która pierwsza schudnie 4 kg w tydzień. Waga już spadła do 61,1kg, więc jest ok. Jestem wręcz pewna, że wygram. Do takich rzeczy potrzeba sporo determinacji. Udowodnię jej, że potrafię. Skończyło się ironizowanie. Do 11 maja muszę ważyć ok 59 kg, da się zrobić.
Szczerze powiedziawszy zdziwiłam się, że waga spadła. Niby jem do 300 kcal max dziennie, ale wczoraj byłam na ognisku i sporo wypiłam. Więc nie wiem. No nic, nie będę narzekać. Waga na pewno nie jest popsuta. A własnie... Odnośnie wczorajszego ogniska. Czuję się okropnie. Były chłopak mojej przyjaciółki chciał się ze mną przejść... Oboje byliśmy lekko zakręceni, ale nie aż tak bardzo, żeby nie panować nad swoimi ruchami. Na początku było tylko przytulanie itd, a później zaczął mnie całować. Na początku nic, ale później uległam. Jestem na siebie zła. Napiszę coś, jak mi się polepszy humor, bo aż żal się rozpisywać.
xoxo

piątek, 3 maja 2013

Yep, I come back

Witajcie. 
A więc wróciłam... Zapewne większość z was nie wie nawet kim jestem i w zasadzie wcale się temu nie dziwię, więc zacznę po prostu od nowa.
Mam na imię Weronika, po prostu Wera. Jak dotąd przeżyłam 16 lat. Cóż, jak się zaczęła moja przygoda z aną? W listopadzie tamtego roku koleżanka z portalu wysłała mi link do swojego bloga. Na początku z mojej strony była to tylko zwyczajna ciekawość. Nie ukrywam, że od 2 klasy gimnazjum zaczęłam mieć spore kompleksy przez swoją wagę, więc uznałam, że warto spróbować. Nie ukrywam, że nie mogłam się równać z "doświadczonymi" dziewczynami. Nie było widać żadnych postępów. Potrafiłam nie jeść 3 dni, a później 'wpakować w siebie" całą czekoladę i tony innych kalorii. Wprawdzie przełom nastąpił w grudniu na święta. Moje idealne siostry dowartościowywały się swoim kosztem. No tak, przecież to one były zawsze "te idealne", nieskazitelnie szczupłe i piękne. Nie było dnia, żebym nie płakała z powodu swojej wagi. Już wtedy z moją psychiką nie było do końca dobrze. Pojawiła się we mnie spora determinacja, którą niestety wykorzystałam dopiero później. Cóż, były jeszcze ferie... 14 dni obżarstwa i to dosłownie. Ważyłam 69 kg. Nigdy moja waga nie była tak wielka. Myślałam, że oszaleję. W końcu wzięłam się w garść i do kwietnia schudłam 5kg. Tak, to nie wiele, aczkolwiek moja mama nigdy w życiu nie pozwoliła by mi na głodzenie się, a akurat w tym czasie była w Polsce. Później wpadłam w ciąg. Jadłam do 500 kcal dziennie. Niestety zdarzały się też obżarstwa, nie da się ukryć... Na dzień dzisiejszy ważę 62,5 kg. O jakiej wadze marzę? Hm, tego nie da się dokładnie określić. Myślę, że ok 48 kg.
Za 12 dni mam wycieczkę. Mam nadzieję, że obędzie się bez zbędnych napadów, no BŁAGAM. Chcę do tej pory ważyć przynajmniej 59kg.
Wytłumaczę się jeszcze dlaczego skasowałam tamtego bloga. (beskinny-wera.blogspot.com). W planach miałam przerwę- miałam sie zmotywować do tego, by bardziej schudnąć. Prosta zasada- widzisz z przodu 5 na wadze, wracasz. Pewnego dnia weszłam jednak z ciekawości na swój profil. I co zobaczyłam? Znajoma ze szkoły zaczęła obserwować mój blog. Spanikowałam. Przecież NIKT nie może o tym wiedzieć, NIKT. W jednej chwili bezmyślnie usunęłam bloga... No nic, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
xoxo